We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

40 nocy grudnia

by KRES

/
  • Streaming + Download

    Includes unlimited streaming via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.
    Purchasable with gift card

      €3.50 EUR  or more

     

  • Full Digital Discography

    Get all 4 KRES releases available on Bandcamp and save 25%.

    Includes unlimited streaming via the free Bandcamp app, plus high-quality downloads of Alchemia Pustki, Burza Przed Ciszą, 40 nocy grudnia, and Na krawędziach nocy. , and , .

    Purchasable with gift card

      €9 EUR or more (25% OFF)

     

  • KRES - 40 nocy grudnia compact disc (CD)
    Compact Disc (CD) + Digital Album

    Jewel case with 8-page booklet including artwork made by Misty Visions Art.

    Includes unlimited streaming of 40 nocy grudnia via the free Bandcamp app, plus high-quality download in MP3, FLAC and more.

    Sold Out

1.
Nów 01:40
2.
Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Nie ma w nas wieczności Nie ma w nas wiary w dzień Oddaliśmy się szarości Nieskończonych szlaków czasu Ponad światem, co tonie w formie wypierając się idei Pod szarym płótnem bieli Skąpani w brudnym blasku Pośród niezrodzonych gestów Tkamy bezdźwięczną pieśń jutra Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Teraz wiemy, że biel to kłamstwo Dziedziczymy tylko szarość Czarny grudzień noc za nocą Czterdzieści nowiów nie zrodziło pełni Szare świty to dziedzictwo świata Który wzrośnie na gruzach naszych serc Wciąż wołając w bezdnię Sami w niej toniemy Szukając światła tam gdzie gaśnie wczoraj Wciąż czekając bieli Sami spadamy w szarość Szukając barw tam gdzie wyschło jutro Jeśli nów jest świtem Jeśli biel jest nocą Osobliwość w trzewiach czasu niczym rana w tkance świata Jeśli pełnia zmierzchem Jeśli szarość dniem Wtedyśmy sami kłamstwem, które rodzi nasza wiara Czterdzieści nocy Grudnia Czterdzieści dni bezdechu Czterdzieści nocy nowiu Czterdzieści chwil jak wieczność
3.
Bezdech 07:45
Drżąca cisza śmierci Delikatna niczym szron Tka bezgłośne nuty żalu W katatonicznym zapomnieniu Drżąca cisza śmierci Najwspanialsza z wszystkich muz Tkaczka niemych dźwięków strachu Wstrzymanego siłą dechu Drżąc obłok życia Ulotny niczym pieśń Uchodząca w górę niebios ku zimnemu Słońcu w ciszy Zwiewne sieci nitek mrozu Niczym kruche ścieżki losów Lśnią śród śniegów w blasku zimy Zatrzymane w w chwili wdechu Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze Najmniejszy oddech Najmniejszy obłok życia Skazi wnętrza świątyń czasu Gdzie panuje niema biel Drżący obłok życia Ulotny niczym myśl Niech uleci w bezkres niebios Ciągnąc przezeń mroźną smugę Delikatne nici życia Zawieszone w niepewności Która niczym szron o świcie Zdaje się zniekształcać wizję Nieruchome nitki trwania Nawet czas wstrzymuje oddech By ich sięgnąć z czcią kapłana Gotowego złożyć się w ofierze W bezdechu zimna jasność niezrodzonej chwili trwania w stałym ruchu wstrzymanego życia Drżąca cisza śmierci zastygłego czasu Tka bezgłośne nuty mrozu Pieśni o lśniącym blasku chłodu
4.
Niebo rodzi gwiazdy Tkając je ze snów i marzeń Z pragnień i lęków Z zawiedzionych nadziei Gwiazdy giną rozbijając się o ziemię Niczym szklane urny drogocennych marzeń Ich esencja zaś wsiąka w ziemię Czyniąc ją wciąż chłodniejszą Gdy zamarza więżąc na wieki Widmowe ptaki pragnień Gdy ostatnia gwiazda spadnie Rozbijając się o ziemię Jej fragmenty ulecą z wiatrem Niosąc się w dal nicości Gdy ostatnia gwiazda świtu Okaże się zwiastować noc Nie czekajmy więcej dnia Po co wszak tak dręczyć duszę Niczym ostatni śnieg Tak ostatnia gwiazda biała Opadnie z łabędzią gracją By umrzeć w dusznej toni klęski Niebo rodzi gwiazdy Ziemia je zabija Ziemia rodzi życie Niebo je odbiera Kruche serca ptaków Lśniące w mroku świtów Topnieją w mgnieniu oka Pod ciepłem drżących dłoni Ostatnia gwiazda świtu Ostatnie ptaki marzeń Ginące w przestworze życia Jak ostatni śnieg Bez wiosny
5.
Czarna szadź pokryła Czarne pąki wiosny Życie zdławione w zalążku Zmrożony świt w wieczności Wstrzymane tryby świata Skurczonego w dłoni czasu Zamkniętego w szklanej kuli Beznamiętnie trwającego Załamane światło życia Odbite w otchłań dziejów Załamana przestrzeń losów Nieskończonych, zamarłych w szadzi Na zawsze Na nigdy W czarnej bieli Utraconych świtów Biała szadź pokryła Białe pąki wiosny Chociaż czerń przechodzi w biel Światło wciąż złamane w locie Zatrzymana młodość Niezrodzony dech Szadź Ze szczytów parhelium Rzuceni w brzask podsłońca Uwięzieni w szadzi życia Która wciąż nie chce tajać Niczym światło w okowach mrozu Tańczymy czekając zmiany Lecz zmiana to ułuda Gdy szadź zaledwie zmienia kolor Niezrodzeni Nigdy nie rozkwitniemy Zatrzymani w blasku świtu swoich żyć
6.
Pod horyzont dnia i z nad niebios nocy Ostrza tnące błękit potłuczone lustra światła Nad horyzont zimy Świetlista obręcz mrozu Uwięziona w lekkiej mgle Niczym odblaski życia Przez horyzont świateł Królestwo martwej ciszy Poranionej chłodnym blaskiem Słońca w błękitnej bezdni nieważkie smugi bieli zmrożonej, uwięzionej znikającej w dali czasu dryfujemy w toni nieistnienia zapomnieni nieważcy niczym światło w kojących objęciach chłodnego Słońca stycznia odrodzenie, zapomnienie przestrzeń tonie w ciszy odwieczny bezruch zabija dźwięk i czas każdą lotną myśl przytłaczając ją swym blaskiem
7.
Pod lodem 05:10
W mętnych wodach rzeki wspomnień opadłych w toń bezczasu bije tętno dawnej chwili Niczym zagubiona gwiazda niebios Zimna gwiazda pośród lodów czarne świty niemocy ducha Apatyczny bezdech trwania Czarny świt dla nocy życia Zagubione na krach czasu światło wspomnień niknie w toni pogrążając się pod ciężkim lodem by dryfować z nurtem rzeki czerni W mętnych wodach czarnej rzeki poczerniałych od popiołów na spalonych mostach życia tli się iskra dawnych cierpień zasnute dymem wspomnień zimne Słońce zamraża wody martwe gwiazdy płyną z prądem beznamiętnie czekając kresu czasu Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Dzień mętnieje w mgnieniu chwili Pogrążając się pod lodem Dryfując ku powierzchni Samotna ginie przeszłość Kiedy góra okazuje się być dnem Gdzie spoczęło całe światło Dryfując ku odmętom umiera wszelki blask przeszłości Dno tej rzeki to grobowiec Światła które zdusił czarny lód W czarnej toni rzeki czerni Bije tętno zmarłej bieli Jak świątynia martwych losów Sanktuarium klęski ducha Nie ma ujścia rzeka czerni I bezdenna jest jej toń Jej odmęty to stan ducha Gdy pogrążasz się pod lodem

credits

released December 21, 2016

2016 Werewolf Promotions

license

all rights reserved

tags

about

KRES Olsztyn, Poland

contact / help

Contact KRES

Streaming and
Download help

Shipping and returns

Redeem code

Report this album or account

KRES recommends:

If you like KRES, you may also like: